Tiramisu przepis moja wersja.
Przyznam się, że do robienia tiramisu ( tira mi su - ciągnij mnie w górę - po włosku) używam produktów z Biedronki, a dokładnie jednego - śmietany. Po wielu przygodach śmietanowych w kuchni, mogę powiedzieć z pełną świadomością, że wysokoprocentowa śmietana z Biedronki jest najlepsza na świecie.
Po drugie do tej pory używałam biszkoptów kocich językczków - tych podłużnych specjalnych do tiramisu, posypanych cukrem, ale tym razem z braku laku i ochoty do wyjścia do sklepu po odpowiednie biszkopty, użyłam zapasów domowych, mianowicie biszkoptów Oatland kupionych w Tesco i przy nich zostanę napewno.
I tak potrzeba nam :
Jeżeli chodzi o biszkopty to tyle żeby pokryły dwa razy powierzchnię naczynia w którym będziemy robić tiramisu, a cukru mniej więcej 150g, ale ja daje mniej bo jakoś nie lubię nic mega muląco słodkiego. Najlepiej spróbować.
Robimy kawę mocną jak zaraza , taką że od samego patrzenia ciśnienie się podnosi.
Ubijamy śmietanę bardzo bardzo dobrze - jakieś 5 min tej biedronkowej wystarczy.
Dodajemy mascarpone i cukier. A mascarpone to wogóle ser który robi się ze śmietany a nie z mleka. Jest taki mocno kremowy.
I przechodzimy do sekcji LEVEL 1
Rozkładamy w naczyniu biszkopty.
Dosłownie zalewamy kawą - tak żeby były bardzo dobrze nią nasączone.
Pokrywamy warstwą serka.
Sekcja LEVEL 2 teraz.
Rozkładamy kolejną warstwę biszkoptów i te również zalewamy kawą i czekamy aż wchłoną co mają.
Nakładamy resztę serka na wierzch.
I tada!!! Wiosna tadaddada!!
I do lodówy...teraz najgorsze, trzeba czekać. Jakieś 4h dla niecierpliwych. Naprawdę dużo daję chwila odpoczynku temu deserowi.
Potem można posypać kakao, albo czekoladą. Jak wolicie.
To jest wersja ze śmietaną. Jest też z jakami, ale że ja i dzieci me nie możemy jeść surowych jajek to mamy taką wersję. To samo tyczy się amaretto. Dla chętnych można dolać troszkę do kawy i postępować dalej jak powyżej. Ja generalnie nie lubię deserów z alkoholem, jak się chce napić to sobie leję odpowiednio do kieliszka, szklanki a jak pewnie bym mnie przyszpiliło to nawet z gwinta, więc nie dodaje tym samym do deserów. A z jajami to robi się tak, że żółtka uciera się na puch z cukrem ( do tej ilości serka ok 5 żółtek), dodaje się mascaropne i miesza. Białka się ubija na pianę miesza z serowym interesem i jak powyżej dalej się robi.
A jak już wyciągniemy z lodówki i nałożymy malutką porcję - no bo dieta to potem leżymy z bananem na twarzy.
I bananów na buzi na okrągło życzę. I smacznego.
Po drugie do tej pory używałam biszkoptów kocich językczków - tych podłużnych specjalnych do tiramisu, posypanych cukrem, ale tym razem z braku laku i ochoty do wyjścia do sklepu po odpowiednie biszkopty, użyłam zapasów domowych, mianowicie biszkoptów Oatland kupionych w Tesco i przy nich zostanę napewno.
I tak potrzeba nam :
Jeżeli chodzi o biszkopty to tyle żeby pokryły dwa razy powierzchnię naczynia w którym będziemy robić tiramisu, a cukru mniej więcej 150g, ale ja daje mniej bo jakoś nie lubię nic mega muląco słodkiego. Najlepiej spróbować.
Robimy kawę mocną jak zaraza , taką że od samego patrzenia ciśnienie się podnosi.
Ubijamy śmietanę bardzo bardzo dobrze - jakieś 5 min tej biedronkowej wystarczy.
Dodajemy mascarpone i cukier. A mascarpone to wogóle ser który robi się ze śmietany a nie z mleka. Jest taki mocno kremowy.
I przechodzimy do sekcji LEVEL 1
Rozkładamy w naczyniu biszkopty.
Dosłownie zalewamy kawą - tak żeby były bardzo dobrze nią nasączone.
Pokrywamy warstwą serka.
Sekcja LEVEL 2 teraz.
Rozkładamy kolejną warstwę biszkoptów i te również zalewamy kawą i czekamy aż wchłoną co mają.
Nakładamy resztę serka na wierzch.
I tada!!! Wiosna tadaddada!!
I do lodówy...teraz najgorsze, trzeba czekać. Jakieś 4h dla niecierpliwych. Naprawdę dużo daję chwila odpoczynku temu deserowi.
Potem można posypać kakao, albo czekoladą. Jak wolicie.
To jest wersja ze śmietaną. Jest też z jakami, ale że ja i dzieci me nie możemy jeść surowych jajek to mamy taką wersję. To samo tyczy się amaretto. Dla chętnych można dolać troszkę do kawy i postępować dalej jak powyżej. Ja generalnie nie lubię deserów z alkoholem, jak się chce napić to sobie leję odpowiednio do kieliszka, szklanki a jak pewnie bym mnie przyszpiliło to nawet z gwinta, więc nie dodaje tym samym do deserów. A z jajami to robi się tak, że żółtka uciera się na puch z cukrem ( do tej ilości serka ok 5 żółtek), dodaje się mascaropne i miesza. Białka się ubija na pianę miesza z serowym interesem i jak powyżej dalej się robi.
A jak już wyciągniemy z lodówki i nałożymy malutką porcję - no bo dieta to potem leżymy z bananem na twarzy.
I bananów na buzi na okrągło życzę. I smacznego.
Na pewno wypróbuje Twój przepis.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje pomysły :D
OdpowiedzUsuń(bo ja cały czas zaglądałam do tamtego wątku się pogapić i w nadziei, że w komentach zostawisz przepis)
No przepis podany wyśmienicie, pośmiałam się tu i ówdzie... z samego czytania banan na twarzy się robi :D
jedno pytanie... co to znaczy, że kawa mocna jak zaraza i od amego patrzenia ciśnienie się podnosi? mnie się od kawy nie podnosi :D... bo ja nie wiem ile tej kawy... filiżanka? kubek? i ile miarek/łyżeczek na filiżankę/kubek? (to jest jedyna abstrakcja dla mnie w tym przepisie) bo rozumiem, że samej kawy już nie słodzimy?
Zobaczymy co mi z tego wyjdzie :) - bo że muszę to zrobić, nie ulega najmniejszej wątpliwości!
a co do alkoholu w deserach też nie lubię... nie lubię jak diabli, bo desery dla mnie słodkie muszą być, żadnego spirytu w tle ;)
racja... jak się człowiek musi napić, to już lepiej z kieliszka, ale z tym gwintem jak przypili, to padłam :D
Co do kawy tak mniej więcej 250ml. I jak pijesz np: z dwóch łyżeczek na kubek kawę, taką parzoną..bo rozpuszczalna jednak nie daje takiego aromatu itd, to teraz tak 8 łyżeczek. Taka naprawdę mega mega mocna.Bo i tak to po biszkoptach się rozejdzie. I kawy rzeczywiście już nie trzeba słodzić. Tylko ma być mocarna jak Pudzianowski.
Usuńczekałam na ten przepis :)
OdpowiedzUsuńNo zobacz, robię podobnie, ale dodaję alkohol, bo mi nie przejdzie przez gardło w innej wersji niż w ciastku ;) Pozostaje mi się upić deserami... hihihi...
OdpowiedzUsuńWioletta, kawę to mocną jak zaraza, tylko, że lejesz to bez fusów. Jakiś mój znajomy robił mocną rozpuszczalną, ale ja robię sypaną, tak mocną, że łyżeczka stoi ;-)
Pozdro for all!
Ja też bez fusów, na zdjęciu mi się jakieś przypałętały bo robię w kafetierze i czasem tam coś przelezie :)
UsuńJa tam na zdjęciu fusów nie widziałem... :) Tak napisałem... Ostatnio jak gotowałem krem do ciasta (mama potrzebowała, z jej przepisu i na jej zlecenie) to na końcu była kostka mała wpisana i chciałem do garnka wrzucić i ugotować z resztą a trzeba było to potem ukręcić z tym, co w garnku... Mnie trzeba jak krowie na rowie tłumaczyć przepisy, bo zawsze, ale to zawsze zrobię coś na opak ;-)
Usuńhahahhahah...ale całych jajek nie wrzucasz..tak totalnie całych :) to już jest dobrze ihihih
UsuńMniam, lubię % w deserach ale kiedyś nasączyłam rodzynki do rodzynkowca w bimbrze no i ciasto było dla zuchwałych. Może dlatego, że podobnie jak Bartek rzadko pijam alkohol. Tiramisu tylko ze śmietany z biedronki, pyszna jest, taka kremowa, samą mogę jeść, serek przesypuje kakao każdą warstwę, bo się taka nutka goryczki robi i w razie czego często robię w pucharkach albo miseczkach żeby była duża porcja:]
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też rzadko pijam, czyli od 5 lat wypiłam jakieś pół szklanki piwa. Z kakao też jest fajnie, tylko że dodaje przed podaniem żeby się tak nie rozpuściło zbytnio.
Usuńoooo jakie pyszne :)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, co zrobię mamie na urodzinki jako niespodziankę ciastową ;)
OdpowiedzUsuńAlkohol niestety dodać będzie trzeba, bo mama posmak w cieście lubi, niestety - bo ja ani trochę, za ostre to dla mnie. Za to może kiedy indziej bez okazji...
W każdym bądź razie dziękuję bardzo za przepis :)
O!
OdpowiedzUsuńA ja do śmietany (pół na pół) dokładam MASCARPONE (też z biedronki) bo dodaje kremowi takiej mniamuśnej miękkości i nie robię z biszkoptów nigdy, bo nasączone nikną, tylko kupuję (też w biedronce) takie maślane herbatniczki - ala petit bere - i je nasączam amaretto i też jest poezja ;)))
jezu... a jak ja czytałam, że nie doczytałam o mascarpone... - no po prostu chyba oczami jadłam ten DESER, litości, wlazłam tu znów, bez obiadu jeszcze i burczy mi w brzuchu ;)))))))))
UsuńKurka no aż naszła mnie ochota na małe co nie co... polecono mi ciebie, bo słyniesz z dobrego smaku i humoru, więc często będę tutaj zaglądać, A z przepisu na pewno skorzystam. Już mi ślinka cieknie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHahah boski przepis :D Genialnie to przedstawiłaś, łopatologicznie :D No cóż - nie pozostaje mi nic innego jak wypróbować Twój przepis :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie obrazkowe przepisy :) nie pozostaje nic innego, jak wypróbować!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za udział w moim candy i życzę powodzenia w losowaniu, które już jutro!
Pozdrawiam - Paolla
Już mi się chce zjeść, ale zrobię dopiero na święta:( Jakoś czasu brak...
OdpowiedzUsuńEch ... jaki demoralizujący kusicielski post :)
OdpowiedzUsuńOjeju, ale mi ochotę narobiłaś... Kiedyś robiłam tiramisu z przepisu kolegi ale wyszedł mało trzymajacy się ( kolega chyba pomylił proporcje). Twój przepis na pewno sprawdzę i dam znać czy się udał:)
OdpowiedzUsuń