Naprawa kurtki
Czasem zdarza się tak, że coś na prawdę fajnego ulegnie zniszczeniu. Tutaj akurat miałam do czynienia z kurtką ze skóry. Na rękawie, mniej więcej na poziomie łokcia pojawiła się dziura. Dziura w skórze, a nie na szwie. Przez to troszkę trudniej ją zatuszować. Na szwie może dałoby się po prostu zszyć. Czasem też się nie da...no ale to inna opcja.
Tutaj była w dość widocznym miejscu.
Niestety na publikację tych kilku rad wpadłam już po naprawie kurtki więc zdjęcia są tylko 'po'.
Mianowicie chciałam podać Wam kilka moich pomysłów w przypadku naprawiania ubrań.
Ta kurtka wymagała dość ' eleganckiego' zatuszowania sprawy.
Dlatego obejrzałam sobie kurtkę i znalazłam pewne elementy, które najbardziej rzucają się w oczy - czyli sporo pikowań i płaskie ćwieki przy zamkach. Właśnie te dość mocno charakterystyczne elementy chciałam wykorzystać, tak aby wydawało się, że tak na prawdę ta kieszonka zawsze tam była.
Czyli wycięłam ze skóry kieszonkę , połączyłam ją z podszewką pod spodem i przepikowała.
Następnie dodałam ćwiek w rogu.
A potem, niestety ręcznie, przyszyłam kieszonkę na wstępnie zacerowaną dziurę ze skóry.
I muszę przyznać, że jakby nic o tej kieszonce nie mówić, to wygląda tak jakby zawsze tam była.
Dzięki temu kurtka nie poszła do kosza i można nadal jej używać. :)
Ave.
A tutaj sposób z papierem transferowym i tutaj z kwiatuszkami inne metody na plamy / nie dziury , ale koncepcja ta sama.
Tutaj była w dość widocznym miejscu.
Niestety na publikację tych kilku rad wpadłam już po naprawie kurtki więc zdjęcia są tylko 'po'.
Mianowicie chciałam podać Wam kilka moich pomysłów w przypadku naprawiania ubrań.
Ta kurtka wymagała dość ' eleganckiego' zatuszowania sprawy.
Dlatego obejrzałam sobie kurtkę i znalazłam pewne elementy, które najbardziej rzucają się w oczy - czyli sporo pikowań i płaskie ćwieki przy zamkach. Właśnie te dość mocno charakterystyczne elementy chciałam wykorzystać, tak aby wydawało się, że tak na prawdę ta kieszonka zawsze tam była.
Czyli wycięłam ze skóry kieszonkę , połączyłam ją z podszewką pod spodem i przepikowała.
Następnie dodałam ćwiek w rogu.
A potem, niestety ręcznie, przyszyłam kieszonkę na wstępnie zacerowaną dziurę ze skóry.
I muszę przyznać, że jakby nic o tej kieszonce nie mówić, to wygląda tak jakby zawsze tam była.
Dzięki temu kurtka nie poszła do kosza i można nadal jej używać. :)
Ave.
A tutaj sposób z papierem transferowym i tutaj z kwiatuszkami inne metody na plamy / nie dziury , ale koncepcja ta sama.
Uważam, że kurtka zyskała nie tylko nowe życie, ale i na urodzie :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, kurtka będzie maiła dłuższy żywot i posłuży Ci jeszcze trochę. :)
OdpowiedzUsuńNo popatrz, popatrz, w życiu bym nie pomyślała, że ma jej tam nie być! Zwłaszcza, że ten zamek powyżej pasuje idealnie :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, gdybyś nie zwróciła na to uwagi, to pomyślałabym, że kieszonka właśnie tam miała być :)
OdpowiedzUsuńI w miarę wypadania dziur będą powstawać nowe kieszonki ;-)
OdpowiedzUsuńI super... szkoda by było już nie nosić tak ładniutkiej kurteczki.
OdpowiedzUsuńpięknego tygodnia kochana
i "poprawką" wygląda Twoja kurtka bardzo oryginalnie;-)
OdpowiedzUsuń