Mamo, boli mnie głowa, czyli zupa czosnkowa z suszonymi pomidorami i serem

Gdy tylko wpada mi w ucho, coś o bólu moich dzieci, mam ochotę oszaleć.
Przy trójce dzieci, w tym dwójce w wieku przedszkolnym , można się pochlastać!
Pani w aptece widząc nas już przez szybkę ze współczuciem pakuje Fritt - takie coś w stylu mamby na ladę. Potem cierpliwie czyta litanię na recepcie i pakuje do siateczki, choć bardziej podchodzi to pod siatę.
Gdy tylko skończy się zapas leków i miną dwa dni spokoju, wszytko zaczyna się od początku, wszak akurat wypada , że jest piątek 18:01 czyli przychodnia już zamknięta i można dostać 40 stopni gorączki, wiszącego śpika po kolana i to kolana brata w drugim pokoju. Wirusy kończą swój weekend i zaczynają wielki pogrom w tych nieletnich ciałkach.
Karmię dzieci czosnkiem, choć gdy są chore wcale nie chcą jeść. Zabawiam się w przemyt mięsa, udaję, że sypię cukier na kotlety i nie wiem czemu działa to tylko wybiórczo.
Cebula, którą tak uwielbiam, w sezonie chorobowym wrzesień 2013 - pewnie kwiecień 2014 , jest przeklęta.

A czosnek na szczęście można przerobić i dodać do wszystkiego. Nawet do powideł śliwkowych. Kanapka z czosnkiem i rzeczonymi powidłami, nie wiem czy była zjedzona przeze mnie, i nawet ze smakiem, w akcie rozpaczy czy po prostu też powinnam się położyć do łóżka.
A zupa z czosnku jest pycha. Serio. Ja kocham. Uwielbiam czosnek. Może dlatego tak rzadko choruję.
A prosta jest jak barszcz :) , choć może nawet prostsza.
Bo podsmażenie na maśle posiekanych ząbków i cebuli , zalanie ich bulionem,  i gotowanie chwilę. Żeby przemyt się udał miksuję czosnek w owym bulionie. Dodaję przyprawy i śmietanę.

Do talerza wkładam pokrojone w kostkę suszone pomidory i żółty ser. I na to wszytko nalać trzeba bardzo gorącą zupę, tak żeby ser się rozpuścił i fajowo się ciągnął. :)



Jeśli chodzi o proporcje , to mniej więcej 3 główki czosnku , dwie cebule, 2 litry bulionu, 200ml śmietany :).

Komentarze

  1. Ale mi smaka narobiłaś... :) I trudność wykonania w sam raz dla mnie! Bądźcie zdrowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Duuuużo zdrowia życzę! A przepis na zupę na pewno wykorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aśka! Ja takich historii chorobowych, tym bardziej dziecięcych, czytać nie mogę... Wiesz ja staram się z rodzinką "zdrowo" żyć i nawet nam to wychodzi - moja mała choruje rzadko i jeszcze nigdy nie łykała żadnego lekarstwa! Ale oczywiście każdy jak chce, tylko dzieciaków i Twoich nerwów żal...
    Dużo zdrowia życzę!!!
    Zupę będę gotować, bo też uwielbiam czosnek!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah :D ja też czytać o tym nie mogę.
      Zazdroszczę tego nie łykania. Jednak to jest jakaś ingerencja z zewnątrz takie leki. Ale czasem się nie da bez nich. :( Generalnie unikamy jak ognia i tylko jak można bez nich to tak robimy, szczególnie , że mogłam z dziećmi zostać w domu a nie jak niektórzy oddają dziecko do przedszkola dając antybiotyk, żeby Pani przedszkolanka dała ( jak o tym usłyszałam to az mi szczena opadła, i dziwić się, że przedszkole jesienią równa się choroba za chorobą :( )

      Usuń
  4. Ja też uwielbiam czosnek i może dlatego rzadko choruję. Bo niestety, z tego co wiem on najlepiej działa używany zapobiegawczo a nie leczniczo. Mój Syn bardzo dużo chorował, raz miał zapalenie płuc. Po chorobie lekarka powiedziała, że musimy go uodpornić i albo próbujemy czegoś z apteki, czyli chemii, która ma takie sobie działanie, albo mam uruchomić sokowirówkę i poić go codziennie sokami. Akurat były ferie i wyjeżdżaliśmy do rodziny. Spakowałam klamota do samochodu i tam codziennie trenowaliśmy różne smaki. Najczęściej marchewka z jabłkiem, do tego czasem kawałeczek buraka, ananasa, soku z pomarańcza i co tam jeszcze do głowy wpadło. Dzieciak przez rok nawet kataru nie miał. Pozdrawiam i życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak takie soki to super sprawa, jednak dieta to bardzo ważna opcja zachowania zdrowia. ....akurat zepsuł mi się mikser i jestem na etapie rozpoczęcia poszukiwań miksera....chyba będzie z sokowirówką w takim razie :)

      Usuń
  5. Musi być smakowita ta zupka!!! Dużo zdrówka dla dzieci życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki płynny czosnek :D ale dobra. Wam też zdrówka, wszak też u Was dziecko jest :)

      Usuń
  6. A to ciekawe! Nigdy nie jadłam, za czosnkiem nie przepadam...chociaż wiem o jego zbawiennych właściwościach. Muszę też zacząć przemycać czosnek, bo moje dzieci chorują cały czas - jak skończy się jedna choroba, po tygodniu jest następna i tak od września...załamka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! sezon zawsze zaczyna się we wrześniu :D W takim razie dużo zdrowia dla Was też :)

      Usuń
  7. Lubie czosnkową zupkę :) Właśnie coś dawno jej nie było :) Mój dziadek też miał taką filozofię że czosnek uzdrawia - dziennie przegryzał jeden ząbek :) I rzeczywiście mało chorował. DObra jest też zupa cebulowa i purre z dynii na ostro z imbirem :) Przychylę się do poprzedniczek - po pierwsze mniej leków (czy wszystkie leki są potrzebne? antybiotyki działają tylko na bakterie, po co te wszystkie syropki?) moja córka lat 8 miała w życiu dwa razy antybiotyki - raz niepotrzebnie - mieszkaliśmy w Polsce i głupia byłam, a raz to angina była. A synowie mają lat 6 i tylko raz w życiu mieli antybiotyki. Efekt jest taki że w tym roku sezon jesienny rozpoczęli od przeziębienia (leki przeciwgorączkowe, syrop z cebuli, sok porzeczkowy, owoce, owoce i jeszcze raz owoce, rozgrzewające i wzmacniające potrawy) i dopiero drugi raz zachorowali w zeszłym tygodniu. Posiedzą w domu pewnie równy tydzień, wysmarczą się, wykurują i wrócą do przedszkola. Podpisuję się pod sokowirówką (a nie soczkami ze sklepu niby dla dzieci, bo to chemia) - stracisz czas, może i zachlapiesz kuchnię, ale to naprawdę dobry pomysł. Moi synowie jak mieli rok zaczęli uczestniczyć w duńskim systemie opieki nad dziećmi - zaczęli chodzić do opiekunki, a ja prawie dostałam zawału - pili surowe mleko i spali na dworzu... nawet w zimę... deszcz nie deszcz, zimno, wiatr, a oni biegali po dworzu...i tak jest też w przedszkolu, nie ważne jaka pogoda dzieci na dwór wychodza codziennie, nie na spacer, ale na plac zabaw i się bawią w błocie, śniegu, piachu. Umorusani, nieziemsko, nie raz wraz z dziećmi z przedszkola przywozimy worek zgnojonych ubrań. Nie chorują. Nawet witamin nie przyjmują. Odporność chyba, bo raczej nie moja w tym zasługa. A rozumiem jak to jest jak cała trójka zasmarkana marudzi... tak miałam jesienią, teraz mam tylko dwójkę w domu i już nie wiem co im wymyślać, żeby ich zająć. Życzę zdrowia dla dzieci i cierpliwości dla Ciebie - pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, spacery czy mróz czy ciepło to bardzo ważna sprawa. My bardzo dużo spędzamy czasu na dworze. Czasem zimą sami jesteśmy w parku, dzieci ani połowy. A jak jest 45stopni to tona dzieci na placu zabaw, gdzie oni zimą się chowają nie wiem :D No i takie naturalne 'leki' to też super sprawa, przecież kiedyś ludzie nie mieli leków i jakoś się leczyli , właśnie takimi sposobami :). Kiedyś mnie taka starsza Pani okrzyczała, gdy byliśmy zimą na spacerze i serio, krzyczy, że przecież zamrożę te dzieci, że jest za zimno na spacer...hmmm no mocno byłam zdziwiona.

      Usuń
  8. Akurat czosnek mi się skończył a ty tu taką dobrą zupę polecasz://// Na szczęście nie muszę być przemytnikiem, mam w domu małego miłośnika czosnku:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Syrop z cebuli, polecam też syrop z mniszka. Mogę zrobić na wiosnę więcej i Ci przesłać, jeżeli nie masz wokół siebie czystej łąki, ogrodu, tylko napisz do mnie, a będę pamiętać:) Czosnek, dużo, dużo picia (słabe herbatki, woda z cytryną, miodem), dużo świeżego powietrza. Z moim synem (dziś dorosły) chodziłam do lekarza który bardzo często zapisywał antybiotyki. Ja jako dzieciak na każde zapalenie oskrzeli (a miałam kilka razy w roku) antybiotyk. Oczywiście wtedy bez probiotyków. Kółko zamknięte. Teraz z córką mamy lekarza, który nie zapisuje praktycznie żadnych leków, oprócz obniżających temperaturę (i to dopiero od 38,5), ewentualnie coś rozrzedzającego wydzielinę do godz. 16. W czasie choroby wcale nie każe jeść, tylko dużo pić, jak nie gorączkuje to wygania na powietrze. Z ciekawych zaleceń to jeszcze: dużo biegać, śmiać się, kasłać (wykasływać). Nic z tych rzeczy, które kiedyś praktykowałam: siedź, nie szalej, bo zaraz będziesz chrychał;)
    Jak już tak dużo piszę(mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe) to podzielę się jeszcze codziennymi wskazówkami - w diecie soki świeżo wyciskane, kasza jaglana, miód, żadnych tabletkowych witaminek, codziennie warzywa, dużo sportu (córka ma 9 lat).
    Każda choroba była dla mnie tak męcząca psychicznie ( i jak mówisz, zawsze zaczynała się w piątek, w wigilię, lub inne święto), że zmieniłam w kuchni naprawdę dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ absolutnie nie mam za złe, wręcz przeciwnie. My z Anią (najstarszą córką) mieliśmy koszmarny okres od listopada do marca brała antybiotyki, w końcu miała operację, bo przestała słyszeć - myślałam, że oszaleję!! Ale po operacji wszytko jest dobrze i już ponad rok i raz miała katar, natomiast Wojtek zaczął chorowanie na potęgę jak Ania skończyła. I w sumie teraz bardzo mało Wojtek chodzi do przedszkola, a ja z nim siedzę w domu, bo nie chcę dawać właśnie mu tony antybiotyków, bo jak widać Ania brała 7 różnych pod rząd i nic to nie dało. Czasem się tak mówi, że jak dziecko się wychoruje teraz to potem już lepiej :D Oby. Bardzo dobre metody ma Wasza lekarka, według mnie. My też tak mamy. No w sumie jak się wybiega i wyskaczę to właśnie to co zalega w nosku , gardle itd to sie odkleja i da się wyksztusić :) Z cebuli syrop robimy :) Ale z mniszka nigdy. Ja niestety mieszkam w Krakowie - tu nie ma nic czystego :) :(

      Usuń
  10. Joasiu,czytam Twojego boga od dawna.Fajne rzeczy piszesz i dzielisz się nimi z nami-zupa czosnkowa mrrr to jest to!Gdy czytam o chorobach Twoich dzieci to jakbym przezywała deja vu.Miałam dokładnie tak samo.Antybiotyk,tydzień w przedszkolu i od nowa. Koszmar i jeszcze lekarka mi mówi ,że dziecko musi się wychorować .No kurcze ponoć musi ale bez przesady.Zmieniłam lekarkę.I przeżyłam szok!!!!Lekarz pediatra ,homeopata.Czyli "coś" w co absolutnie nie wierzyłam a nawet negowałam.I się przekonałam.Na pierwszej wizycie powiedziała mi wprost -od razu różowo nie będzie ,jak będziemy stosować się do jej zaleceń to wyciągnie nam dziecko z tego bagna.Trwało to 1-1,5 roku.W tym czasie stopniowo następowała poprawa,odstawienie antybiotyków.Przez 5 lat gdy leczę u Niej dzieci młodszy syn(ten bardzo chorujący) miał 2! razy antybiotyk a starszy raz!.
    Z roku na rok jest coraz lepiej,oczywiście zdrowe odżywianie -owoce,warzywa,spacerki....I moje ostatnie odkrycie-Sok z owoców rokitnika.Dostępny w sklepie ze zdrową żywnością. Polecam!!!!!
    Moi chłopcy piją już druga butelkę(jedna ma 500 ml). Wygląda obrzydliwie,smakuje też nie najlepiej ale DZIAŁA!!!!!!. Każdego ranka ,przed wyjściem z domu,1 łyżka stołowa do kubeczka do tego 2 łyżki stołowe zimnej wody,zamieszać i do popicia herbatka, soczek .Nie powiem z początku było trudno,była walka a teraz to jakby poranne mycie zębów.Łyk i heja do szkoły i przedszkola.Spróbuj! nie zaszkodzisz tym dzieciom a pomóc możesz.100% naturalny!
    Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki!Będzie dobrze-:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie spróbuję tego rokitnika -bo zerknęłam nawet w googlach co to :) Także dzięki :0
      Dokładnie - ileż to można się wychorowywać :D
      Teraz też siedzimy w domu pod kołdrą , bez antybiotyków, tylko jak ma 40 stopni dostaje coś przeciwgorączkowego...kurde choroby są bez sensu :D
      Pozdrawiam i dzięki :)

      Usuń
    2. Asiu, choroby nie sa tak do konca bez sensu. Bo choroba pozwala organizmowi uodpornic sie. Wiem, ze 40 st. wzbudza panike i nie od razu organizm nabierze odpornosci skoro latami "pomagalo" mu sie antybiotykami i sam nie potrafi wytworzyc przeciwcial, ale uwierz, ze po jakims czasie katar nie bedzie sie konczyl 40 st.

      Usuń
    3. Prawda, prawda, tylko wiesz jak to jest :) Tak napisałam to w sumie w znaczeniu, że szkoda mi tych dzieci jak bóg wie który raz chorują, ani się bawić i skakać , ani nic :( Ale to co piszesz to racja. Tak właśnie organizm uczy się radzić z różnymi wirusami . :)

      Usuń
    4. koniecznie spróbuj! Jakbyś nie mogła go u siebie kupić to pisz.Kupie i Ci podeślę-:))))

      Usuń
    5. o jej serdecznie dziękuje :) , jeśli nie znajdę gdzieś to chętnie się zgłoszę :) Bardzo dziękuje. :)

      Usuń
  11. Zrozumialam jak chory jest polski system leczenia dopiero gdy wyjechalam z PL. Tez mam trojke mlodziezy, wszystkie w zblizonym wieku i od lat nie wiem co to siedzenie na chorobowym z dziecmi. Ostatnio lekarz rodzinny mnie opiorkowal, ze moze w koncu przyprowadzilabym najmlodszego chocby na jakas kontrole, bo nie widzial go od... 2 lat, a mlody nie ma jeszcze 9 lat. No zapomina mi sie. Czas leci jak wariat, dzieci nie choruja, to co ja mam sie po lekarzach szwedac? Na dworze 10 st. a on lata w samej podkoszulce z kolegami po boisku i kopia pilke. Jesli bedzie 15 st. to kaze mi wyciagnac krotkie spodenki pilkarskie i bedzie tak ganial.
    Wprawdzie smarkoli sie troche, ale nic to.
    Mloda jezdzi na lyzwach. Na lodowisku zimno jak w lodowce. Kiedys miala na okraglo chore zatoki. Teraz nawet nie wiem co to katar u niej, a jak cwiczy to czesto jezdzi na krotki rekaw, bo jej za goraco.
    We FR chorym sie jest od 38,5 st. temp. Wczesniej nawet nie warto sobie, ani lekarzowi glowy zawracac. A jak sie juz mu te glowe zawroci, to oprocz czegos ewentualnie przecibolowego i przeciwgoraczkowego oraz soli morskiej do przeplukania nosa, nie dostanie sie nic. Acha! A jak kiedys glupio przebaknelam, ze moze jakies "witaminki" na wzmocnienie, to zabil mnie wzrokiem. Slowa nawet nie musial wypowiedziec, zebym zrozumiala, ze palnelam jakas glupote. Moj lekarz na pewno nie daje zarobic koncernom farmaceutycznym.
    Nie pisze tego, zeby Cie dobic, czy pouczac. Tak jak juz sporo dziewczyn tutaj wspomnialo, ze da sie inaczej, ze poza PL jest zupelnie inne podejscie do zdrowia u dzieci, ze dzieci nie sa przegrzewane, nie zapinane szczelnie na ostatni guzik, ze w szkole wyganiane sa na boisko przy kazdej pogodzie (chyba, ze na boisku jest lod, wtedy zostaja na korytarzu lub jak leje deszcz i naprawde leje, a nie pada).
    Przede wszystkim zdrowia zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi pozazdrościć , że lekarz prosi się o wizytę :D Ten poslki system też ma druga stronę, znam naprawdę dużo ludzi, którzy przychodząc do lekarza od drzwi proszą o antybiotyk, bo przecież muszą iść do pracy, a dziecko do przedszkola jakoś musi dojść. Smutne to i tworzy się błędne koło, bo jednak antybiotyk osłabia organizm i potem dziecko więcej choruje, więc trzeba więcej leku...i tak w koło Wojtek. :(
      Ja i mój Mąż jesteśmy z zimnego chowu :D więc wolimy żeby dziecko zmarzło niż się przegrzało, nie raz dostałam np: w przychodnie po łapach , bo delikatnie zwróciłam uwagę komuś, że może ściągnął by temu dziecku kombinezon i czapkę, że wyje nie dlatego , że przyszedł do lekarza, bo ma 4 miesiące to raczej nie do końca smuci się tym faktem, tylko po prostu gotuje się...zupełnie tego nie rozumiem...ale dziecko zmarznąć nie mogło przecież :D w 27stopniach gdzie przecież musi być ciepło bo dzieci do rosołu się do szczepienia rozbiera.
      Naprawdę nie traktuję tego jako negatywne pouczanie!! :) Dzięki wielkie nawet. Człowiek całe życie się uczy i jeśli tylko może coś poprawić jakoś zycia, a w tym przypadku jakoś życia moich dzieci to tylko jestem wdzięczna :)
      A z Ani śmiejemy się , że mogłaby mieszkać na biegunie. Gdy się urodziła, i pierwsze 3 lata praktycznie spała przy otwartym oknie :D zima, lato..nieważne musiało być otwarte, dopiero jak Wojtek się pojawił i jednak było mu za zimno to trzeba było zamknąć, więc Ania pod kocykiem a Wojtek pod kołdrą :)

      Usuń
    2. Przypomniala mi sie przezabawna historia, znaczy sie teraz sie z niej smieje do lez, ale wtedy wyszlam od lekarza prawie z placzem. Dawno temu, gdy moj najstarszy nie mial jeszcze roku, nagle sie rozchorowal. 39,9, panika totalna, nigdy wczesniej mi nie chorowal, wiec dziciaka opatulilam w co sie tylko dalo i heja biegiem do lekarza. Lekarz jak go zobaczyl w 40 bambetlach, czapeczce, to prawie, ze sie na mnie wydarl, ze mam go natychmiast rozebrac i SCHLODZIC, a nie rozgrzewac! Wiedzial, ze ja nie francuska mama, wiec sie powstrzymal i delikatnie wytlumaczyl, ze jak dziecko ma temperature, to wlasnie trzeba je rozebrac, a nie przykrywac. I do dzisiaj nie wiem, czy chodzi tylko o male dzieci z tak wysoka temperatura czy tez o duze dzieci, bo juz pozniej takich akcji z takimi temperaturami nie mialam. Owszem mialam, ale to bylo od zapalenia ucha, gdy mloda leciala mi przez rece przy prawie 41 st. i to byl jeden jedyny raz jak wezwalam lekarza do domu. ale wtedy myslalam, ze zwariuje ze strachu.

      Usuń
    3. ooo tak, ja pamiętam taką sytuację....ale to było coś okropnego, a że moi rodzice to przeżyli to podziwiam, moja siostra jak miała gorączkę to już na całego, ale raz miała tak koszmarnie wysoką, właśnie 41 z haczykiem i wtedy moczyli ją w wannie z lodem. Masakra, ja chyba bym umarła po prostu przy takiej akcji :) . A to chyba nawet nie tylko dzieci się tyczy, ja sama jak mam taką wysoką temperaturę to pakuję sobie na głowę zimne ręczniki, takie z lodem, ale siedzę pod kołdrą bo przeważnie wtedy mam drgawki i nie da się odkrytym być :)

      Usuń
  12. pyszna zupka szkoda, że moja dziecko czuje czosnek przez skórę i nie tknie :D, współczuję ciągłych chorób i Tobie i sobie bo właśnia sama wczoraj obrałam kierunek lekarz--->apteka.... życzę zdrowia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam zapach podsmażanego czosnku... hmmmm :)
    muszę kiedyś taką zupkę spróbować ;) Ale ja na szczęście nie muszę dzieciom przemycać bo w zasadzie prawie w każdym daniu jedzą czosnek... no oprócz surowego.... :) A mnie jeden lekarz jak mi tak dzieci bez przerwy chorowały powiedział, że to świetnie bo w ten sposób się organizm uodparnia na kolejne choroby...
    Życzę szybkiego wyjścia z "ciagu" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę :D Bo nie będę ukrywać , że namówienie dzieci do zdrowej diety bywa czasem trudne :D

      Usuń
  14. Musze kiedyś wypróbować taką zupkę, bo uwielbiam czosnek:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie jestem fanką cebuli i czosnku w dużej ilości, bo dla mnie są za ciężkostrawne, ale połączenie z pomidorami i serem wygląda bardzo kusząco!
    Na pewno zrobię taką zupę, bo lubię szybkie gotowanie a mąż bez wątpienia będzie wniebowzięty (on uwielbia cebule i czosnek). Powiedź mi tylko jaka jest proporcja czosnku na 1 litr bulionu, tak mniej więcej :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dopisałam do wpisu proporcje. :) Fakt, ponoć jest ciężkostrawny, ale jak mam wrażenie ,że mam pancerny żołądek :D także sobie pozwalam. :)
      ooo i tak z pomidorami och och :)

      Usuń
    2. dzięki! proporcje wyglądają przerażająco dla mojego żołądka :)

      Usuń
  16. guma fritt to jest coś, też jak byłam mała i często chorowałam mama kupowała opakowanie na pocieszenie, kiedyś była dostępna chyba tylko w aptece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D w sumie widziałam jeszcze fritki :D jak to na nie mówiły, w jednym sklepie na całym świecie hahah i to pod moim blokiem, z tą różnicą , że jest paczce dwa razy więcej niż te 3 apteczne no i jest tańsze :D a dokłądnie to samo....ale i tak fritt w aptece musi być :D

      Usuń
  17. Zdrowia życzę. Choć nigdy nie jadłam takiej zupy to narobiłaś mi smaka. Ja mam ten sam problem z dzieciakami, ze wszystko trzeba ukradkiem przemycać, a córka to powietrzem żyje i nawet straszenie samotnym pobytem w szpitalu nie pomaga :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak czasem mam wrażenie , że Mateusz właśnie tak się odżywia :)

      Usuń
  18. Miło poczytać te wszystkie porady. Aż nie wiem, czy lepiej mieć dziecko na kilka godzin z głowy i choroby w sezonie, czy trzymać je w domu:) Póki co zagadnienie mnie nie dotyczy, ale Staszek nie choruje. Co najwyżej katar ma od kurzu:D A kaszę jaglaną zdecydowanie polecam, mój mąż od ponad roku prawie codziennie je z żulinami (to żurawiny:) ), rodzinkami, morelami i jabłkiem, ja ostatnio próbuje dziecku stręczyć z orzechem włoskim i jabłkiem i oczywiście nieodłączną żuliną na wabik. Sama już ledwo na to patrzę, warzywne jeszcze trawię ale jako jedyna w domu. W każdym razie gazety głoszą, że jaglanka to nawet katar leczy. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jest taniej niż dobre kanapki:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem która opcja lepsza :D. Oj tak kasza jaglana ponoć super i w to wierzę i generalnie dużo jemy, bo ja uwielbiam kaszę wszelkiej maści :D A że ja rządzę w kuchni to i kasza często :)
      Żulina hahahha :D

      Usuń
  19. Po pierwsze współczuję chorób, u nas też się zaczyna młody ma tylko katarek ale o niego boje się najbardziej ma 16 miesięcy i nie powie mi że go coś boli a do tego w tamtym roku miał ostrą krtań (duszności i takie tam) wylądowaliśmy w nocy w szpitalu. Młoda tez katar i kaszel, dzisiaj zostawiłam ją w domu, mąż jeszcze spał więc ona oglądała bajki. Jak mż wstał stwierdził że nic jej nie jest i zawiózł ją do przedszkola. Myślę sobie oki. Tylko jak ją odbierałam myślałam że oszaleję - byli na spacerze - oki - tylko Panie nie zadbały żeby ubrać jej ciepłe spodnie w których przyszła do przedszkola więc poszła w getrach, ubieram buty a tu skarpety mokre - buty jej nie przemokły tylko dywan w szatni był przemoczony i tak dzieci cały dzień w mokrych skarpetach.

    Życzę duuuuuuuuuuużo zdrowia. Jakbyś szukała ekologicznego mniszka zapraszam do mnie na wieś jest go pod dostatkiem - teraz nikt pól nie uprawia także sieje się to wszem i wobec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę wsi :D, ja wychowałam się w małej miejscowości , w ogródku, z kurami i o ile nie koniecznie chciałabym kury hodować :) to jednak trawy i ogrodu mi brakuje . A Kraków, no cóż , czystość Krakowa już jest dość znana :). Ale pewne pewne kompromisy muszą się pojawiać w życiu, więc póki co jest Kraków. Ale na pewno nie na zawsze :D
      i tak , czasem aż mnie szlak chce trafić jak Wojtek w zimę :D poszedł na dwór w krótkim rękawku i w kurtce takiej średnio grubej, bo go na cebulkę zawsze ubieram i pominął środkowe warstwy...no on też gapa, no ale do dzieci to trzeba mieć ograniczone zaufanie...ale z drugiej strony sprawdzać 25 dzieci to nie za fajnie, ale z kolejnej strony czemu nie :D

      Usuń
  20. Oj współczuję tych chorób :/ przy trójce dzieci (w sumie wystarczy dwójka albo jedynka w przedszkolu) zarażają się jedno od drugiego :/ A zupę czosnkową mam w planach na jutro. To będzie zupa-krem z serem i grzankami :) Jak widać kolejny przykład internetowej telepatii.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czosnek rządzi!!! Ale jutro pieczarkowa :) Pewnie kiedyś wypróbuję ten przepis, bo ciągnący się ser zniewoli każdego :P

    OdpowiedzUsuń
  22. No to dzieciaki niech wracają szybko do zdrowia, też tak chodziłam z młodszą dwójką - ścieżka wydeptana do lekarza i apteki. Nie trzeba było mówić jakie nazwisko... wiadomo z góry. Czosnek dobry pod każdą postacią, ja robiłam miksturę z czosnku, miodu i cytryny - po łyżce dziennie przez jesień do lata. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powiem tylko ...o mamo !!! skąd ja to znam - więc trzymaj się dzielnie kobietko , ściskam mocnooo:)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wasze komentarze to miód cud i malina :) Bardzo za nie dziękuje.