Płaszcz, który uratował mnie przed szaleństwem, spowodowanym sukienką

Gdy zobaczyłam wykonanie Dominiki , postanowiłam uszyć owy płaszcze też dla siebie. Model 134 z Burdy 3/2013. Trochę trwało od planu do realizacji, ale obniżone temperatury potrafią bardzo zmobilizować.

Dodatkowo myślałam, że oszaleję przy szyciu sukienki pewnej i płaszcz był miłym odejściem od szaleństwa z sukienką związanego.
Sukienkę szyłam prawie codziennie przez trzy tygodnie.
Szyłam dwa razy od początku.
W pierwszej wersji boki przodów doszyłam do tyłu, a boki tyłu do przodu...hmmm no nie działało to za dobrze. hmmm no to prułam ścieg prosty i owerlokowy :D ufff sprułam, podszewka cała, materiał cały, no to szyje jeszcze raz , dwa razy sprawdziłam...jest ok...zszyłam....trochę za duży podkrój pach...no sama nie wiem....dobra, poszło do przymiarki - no przecież miały być przedłużone rękawy....i rozcięcie z przodu - serio , widziałam to na zdjęciu...ale jak robiłam wykrój nie wiem ki czort, ale zapomniałam o tym...no dobra , przestało być śmiesznie. No to nie ma wyjścia , jeszcze raz szyjemy. Przedłużone rękawy są, są. Zakładki zamiast rozcięć zostały ustalone. Ok , skrojone żeby były zakładki.
Szyję wersję nr dwa.....i co z tym się działo - istne piekło!!! Matko nie wiem co nad tą suknią czuwa, ale nic dobrego dla mnie. Kieszenie w szwach z przodu - hahahhahhahhahhahahhaha wszywałam 8 razy!!! 8 RAZY, że tak powiem głośno - no jak to możliwe!!! Ręce do tej pory mi drżą!!!!! z nerwów.....no i mówię...cholerka, czas na przerwę , no i szyje płaszcz, jeden wieczór skrojony, zszyty wierzch, zszyta podszewka, wszytko równo, w dobrą stronę....hmmmm to może wrócę do sukienki, jest już 24 ...ale co mi tam, idzie mi tak dobrze z płaszczem , to może zła passa minęła z sukienką, rozprasuję jeszcze com zszyła i jutro będę szyć dalej .....a tuniespodzianka - ŻELAZKO mi zdechło...po prostu nie prasuje !! żeby nie było, sprawdziłam czy jest podłączone do prądu,wszak każdy elektronik wie, że urządzenia elektryczne działają znacznie lepiej, gdy są podłączone do prądu. No nie działa!!!. Smuteczek. Plany na dzień następny są proste- idziemy po żelazko. :D ...ale co to , rano działa!!! Po prostu to żelazko działa. Normalnie działa. Puszcza parę, gorące jak żelazko. No działa.....No to próbuję dalej z sukienką......jest dobrze. Przymiarka, hahahha nie da się zapiąć...czyżby Diana moja martwa od wczoraj przytyła :( Ależ nie to podszewka do kitu, nie wiem jak to zrobiłam , ale jeden bok tyłu ma połowę tej szerokości, którą powinna mieć....ale jeju jejjeueu aaaaaaa nie mam już tej podszewki, bo przecież już dwa razy wszywałam do drugiej wersji sukienki hahahhahaha i tutaj płaczę przez łzy. No poryczałam się z bezsilności . Jeszcze jakbym dla siebie szyła, walnęłabym w kąt i leż tam szmato!!! Ale nie, to akurat nie dla mnie. Cholera no ,....no to daję nura do szafy i jest znalazłam całkiem fajną  , dość grubą satynową podszewkę...no dobra...pięknie się błyszczy!!! je super. nawet lepiej - sobie myślę. Lepiej wygląda niż szara podszewka. .....no i szyję, sto razy sprawdzam, 8oo razy mierzę....no prawie zeszłam od tego mierzenia. Zwariowałam ze dwa razy...nawet Łukasz odłożył pracę wieczorem i mówi choć kobito , daj sobie już spokój , obejrzymy sobie Breaking Bad ( a tak swoją drogą co ja mam oglądać, gdy skończę 5 serię, no co ..poratujecie ,co oglądacie ?? :)) . No to obejrzałam....ale jednym okiem dalej mierzyłam....nawet jakoś po zszyciu kupy się trzyma. Nawet dekolt dobrze leży, kiecka się dopina, zakładki są. Kieszenie się nie rozjeżdżają na Dianie na biodrach....kurde ale nie wiem czy pomysł przyszycia kieszeni do podszewki jest dobry....ale trzy tygodnie szycia naprawdę mnie dobiło :) No i już już koniec....a jedna zakładka z przodu, za cholerę nie chce leżeć jak należy.....no i znów się popłakałam :D Matko ile ja się nad tą kiecką namęczyłam. Nigdy nigdy nic tak bardzo źle mi nie szło. ....a mówiłam , że wszycie zamka do płaszcza zajęło mi mignięcie okiem??? I że jeszcze komin strzeliłam, tak sobie od tak :D Ale prosta sukienka mnie zabiła. Sukienka poszła w świat i będę teraz umierać , czy w ogóle się do czegokolwiek nada. Byle do poniedziałku. Cała szpulka czarnej nic została zużyta na tą sukienkę....tak mniej więcej. Nawet nie zrobiłam zdjęć :D ahahahah taki psikus...ale po prostu zapomniałam. Może dlatego , że chyba płakałam :D .


A płaszcz jest taki .:)Teraz widzę, że nie mam zdjęć komina i z kominem...więc chyba nie będę płakać, że takie kiepskie zdjęcia. Tylko bardzo pięknie poproszę Łukasza jutro o bardzo piękne zdjęcia. :)
Uszyty z dwóch rodzajów wełny parzonej. Ta kolorowa od mojej mamy, miała być spódnicą, jak widać nie jest.








 Nawet sobie stebnówki robiłam.
 Rękaw jest z trzech części. Najbardziej na końcu poszerzona znacznie.
 Nawet wzdłuż zamka zrobiłam.


 I podszewkę wszyłam.


Komentarze

  1. Płaszczyk wyszedł bardzo ładnie trochę się namęczyłaś ale było warto pozdrawiam Cię gorąco i zapraszam do mnie Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. o biedactwo Ty moje... przytulam... ja miałam obłęd w oczach przy lnianej bluzce ze złotymi guzikami na plecach

    no ale na pocieszenie masz ten super płaszczyk :D miałam go dzisiaj szyć serio, potrzebuję na już coś ciepłego i ten właśnie mi się przypomniał... tylko goście się na dzisiaj zapowiedzieli....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz po przerwie chciałam usiąść i sprawzić czy dam radę

      Usuń
    2. :) no od razu mi lepiej :D po takim przytulaniu :)
      miłego spotkania z gośćmi :)

      Usuń
  3. acha no i strasznie szkoda że nie masz zdjęcia tej sukienki

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ jestem ciekawa co to za sukienka tak Ci do wiwatu dała....
    Płaszcz super! I zdecydowanie dobrze że tak tkanina jest w niem nie w spodnicy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Grunt że ostatecznie wyszła ta sukienka! Bo ja czytając całą histo(e)rię wyczuwałam tragedię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba właśnie dlatego nie lubię szyć dla kogoś - im bardziej się spinam tym bardziej nie wychodzi. Kiedy szyję dla siebie zawsze mogę to cisnąc do kosza:)
    Ale z ciebie jak widzę twarda sztuka i łatwo się nie poddajesz :)
    A płaszcz super wyszedł, lubię takie łączone ciuchy. I ta kolorowa wełna fajnie go ożywia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że też właśnie skończyłam płaszczydło :). Zima chyba blisko - wszyscy płaszcze szyją ;)

      Usuń
    2. ooooo ja!!!! ale płaszcz boski sobie uszyłaś!!!! no i czemu ja nie poszłam po to szycie krok po kroku!!!!!! ależ super....hmmmm świetny. Po prostu boski!! I jeszcze ten kolor :)

      Usuń
    3. Czekałam na tę Burdę od momentu kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi :) Wiedziałam, że muszę , ale po prostu muszę uszyć ten płaszcz :)

      Usuń
    4. ja ostatnio zupełnie jestem nie na bieżąco z zapowiedziami :( i mi umknęło. A jeszcze jakoś sobie tak postanowiłam, że póki nie przerobię trochę zapasów tkanin, które zajmują już mi zbyt dużo miejsca, nie będę kupować nowych Burd, wszak one też nie są z powietrza....a tu taka szkoda - ale nic to , jakiś kiosk będzie mieć mnie za klientkę niedługo i zakupię co należy :)

      Usuń
  7. Podziwiam Twoją wytrwałość. Ja bym się chyba poddała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. głupio mi było przerwać....ale totalnie wszytko było przeciw przy tym szyciu :(

      Usuń
  8. najwazniejsze ze sukienka jest i Ty nie oszalalas calkowicie a i zastepczy czy nie pozwalajacy Ci oszalec plaszczyk wyszedl bardzo fajny Buzka

    OdpowiedzUsuń
  9. Leż tam szmato - zabiłaś mnie tym tekstem:) Gratuluję niezłomności, może właścicielka dośle ci fotki?:) A płaszcz... grr! Muszę się czym prędzej zabrać za swój!:)))) Twój super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) no , co do niezłomności trochę nie miałam wyjścia :( No weż weź, żebyś tam nie marzła. :)

      Usuń
  10. Ale powiedz mi Asiu, po co Tobie tyle fajnych płaszczyków??? Sukienka-zabójca, ciekawa jestem co to za jedna ;-)
    Już Ci kiedyś pisałam, jeśli lubisz sitcomy to polecam "The Big Bang Theory". A z Breaking został mi jeszcze do obejrzenia jeden, ostatni odcinek i szczerze mówiąc nie wiem jak oni to chcą sensownie zakończyć, no chyba, że zakończą niesensownie i zaskakująco, jak cały serial zresztą ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hih powiem Ci tak, - > dostałam ultimatum od Męża że mam się pozbyć tych zapasów co pół szafy zawalają - znaczy tkanin. Po drugie mój jedyny płaszcz jaki jest na mnie dobry, jest straszeni zmechacony. A reszta jest za duża, była dobra 10kg temu :) Więc w sumie mam jeden fajny płaszcz:D Mnie najbardziej ciekawi co będzie z Hankiem - to jest mój ukochany bohater ever :D

      Usuń
    2. No to rzeczywiście nie masz zbyt dużo płaszczyków... to szyj, szyj następne, Męża ucieszysz i siebie ;-)
      Hank? Oooooooooo..... no to Ci nie powiem i tak byś nie chciała ;D

      Usuń
    3. ooo NIE TYLKO NIE HANK!!! jeju, kurcze kurcze, jak tylko skończę robić tu sklep jeden taki od razu siadam do oglądania ...ech, jednak niektóre seriale wciągają :D

      Usuń
    4. A oglądałaś "Weeds"? Wciąż zapominam o tym serialu, bo już trochę czasu minęło jak go oglądaliśmy, ale też niezły :-)

      Usuń
    5. nie widziałam, zerknę , dzięki :)

      Usuń
  11. Hmmm podziwiam za cierpliwość w szyciu sukienki ;) też bym rzuciła tą szmatą...
    Jeju chyba już wszyscy mają świeżo uszyty płaszcz, a ja póki co tylko materiał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) bo zimno, zimno :D u nas dziś było -5 rano i auto trzeba skrobać :( Także nie dało się już bez czegoś cieplejszego.
      A jaki płaszcz planujesz ?? :D

      Usuń
  12. Ciekawi mnie ta sukienka :-). Płaszczyk super.

    OdpowiedzUsuń
  13. Całe szczęście nie będziesz musiała patrzeć na tą sukienkę, bo teraz przypominałaby Ci tylko tą całą męczarnie ;) Choć wierzę że efekt końcowy wyszedł zacny ;D
    Natomiast płaszczyk mi się podoba. Może tylko ta końcówka rękawów nie w moim stylu, ale ogólnie mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak rzeczywiście to jest plus, że nie będę jej miała pod nosem. :)
      dziękuje.

      Usuń
  14. Oj, chciałabym zobaczyć tę sukienkę, nad którą tyle łez przelanych:) trochę to pokrzepiające wiedzieć, że nawet bardzo zaawansowane osoby czasem muszą uronić łezkę, bo mi się wydawało, że tylko ja tak mam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. według mnie każdemu się zdarza , że coś leci z rąk i jest nie tak jak trzeba :) w końcu jesteśmy ludźmi :)

      Usuń
  15. Dobrze, że sukienkę w końcu udało się skończyć. Ja teraz też siedzę nad jedną i nic nie wychodzi tak jak powinno. Już dawno rzuciłabym ją w kąt, ale szkoda mi materiału. Płaszczyk bardzo mi się podoba :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może niech chwilę poleży sama, a za jakiś czas się za nią zabierz. :)
      Trzymam kciuki.

      Usuń
  16. płaszczyk jest super i pasuje do Ciebie jak ulał, a co do sukienki to się uśmiałam bo jakbym czytała samą siebie przed latem , też uparłam się (tylko na szczęście dla siebie samej) na szycie pięknej sukienki, kupiłam materiał, wszystko wymierzyłam a potem było jak u ciebie i zakończyłam rzuceniem jej w kąt, a resztę materiału wykorzystałam do innych celów :-) dlatego zazdroszczę wytrwałości i tego ,że w końcu powstał produkt końcowy
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o jej! kurcze to jest jednak smutne, jak coś się chce i wyobraża sobie człowiek , że będzie super i się nie udaje :( Ale dobrze, że coś jeszcze z niego zrobiłaś :)

      Usuń
  17. Myślę, że zdecydowanie lepszym pomysłem było z tej wełny uszycie tego cudnego płaszcza, niż spódnicy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Łoo matko ale Miałaś przejścia z tą kiecą! nieraz wydaje się coś banalnie proste a w trakcie szycia daje popalić, też tak mam i zapewne każda z nas szykacych :) za to płaszczyk wyszedł ślicznie i bez niespodzianek! zazdraszczam tych zapasów tkanin ja mam za to całą półkę ciuchów do przeszywania po odchudzonym małżonku i jestem w trakcie przetwarzania :DDD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) o j tak ,kilka razy dało mi coś popalić przy szyciu :) jak to dobrze, że małżonek się odchudził , jest co robić teraz:D

      Usuń
  19. Ja to się nisko kłaniam tej Twojej cierpliwości - nie umiem pruć i znów szyć jak nie idzie porzucam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no instaluje dziś od początku wszytko :P więc ta cierpliwość mi się przyda :D

      Usuń
  20. Płaszcz super, podobają mi się kolorki:) Tylko czy on nie jest za ciasny?Szczególnie w rękawach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łooo no to mnie zdziwiłaś, bo on jest szeroki bardzo, w rękawach zresztą też :) taki oversize :D

      Usuń
  21. dobrze że płaszcz wyszedł i to nawet pięknie wyszedł :) a sukienka pewnie też piękna tylko taka z typu tych co człowieka do grobu chcą wpędzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuje bardzo. :)
      i zdecydowanie właśnie z tych :(

      Usuń
  22. Oj, jakieś fatum wisiało nad tą sukienką, dobrze, że nie objęło też płaszczyka, który jest śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) oj tak, fatum jak nic. :)
      dziękuje w temacie płaszczyka :)

      Usuń
  23. Jesteś taka ruda, że nic tylko chodzić w niebieskościach- bardzo ładnie! Z tą sukienką Ci nie szło, bo to wpływ mojego fatum szyciowego:D Ja będę teraz coraz lepiej sobie radzić, a Ty... sama rozumiesz... To przez to, że nie czesałam się pierwsza:P

    OdpowiedzUsuń
  24. Płaszczyk jest piękny, bardzo mi się podoba: )- na pewno jest cieplutki. Ja ostatnio kocham wszystko co ciepłe, bo strasznie marznę. Sukienką się nie przejmuj, jak nie chciała wyjść to jej problem, szkoda tylko, że tyle czasu Tobie zajęła. Pozdrawiam: )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) jednak wełna parzona, choć dość delikatna daje dużo ciepła :D
      dziękuje i pozdrawiam.

      Usuń
  25. Ważne, że dałaś radę i pokonałaś przeszkodę. Mnie ostatnio dobijają podszewki, zdekatyzujesz je a one i tak podczas prasowania się kurczą.
    Zastanawiający problem, jaka jest ich produkcja? Najważniejsze, że płaszczyk wyszedł jak należy i cieszy Twoje oko, ciekawe połączenie z tymi kolorkami.
    Mi się podobają. Niech Ci dobrze służy. Odpocznij troszkę i czekam na Twoje nowe realizację z tych zapasów z szafy. Buziaki na wielki oddech przed nowymi wyzwaniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dzięki dzięki, ten oddech bardzo się przyda :)

      Usuń
  26. Swietny plaszczyk, a co do szmat rzuconych w kat, to tez mam jedna, ktora lezy od wiosny i czeka az ja popruje i poszerze gore oraz zmienie dol. Kiedys do niej wroce, bo fajny material, ale na razie serce dla niej stracilam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, poczekaj trochę, na pewno na 'świeżo ' lepiej pójdzie.

      Usuń
  27. Bardzo fajna kolorowa wersja :)
    Uściski !

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja tez chciałam z tego wykroju szyć, nawet sobie formę skorygowałam, tkanina i podszewka leżą od wiosny... Chyba jeszcze nie jestem na płaszcz psychicznie gotowa. Ale patrząc na Twój trochę pękam...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wasze komentarze to miód cud i malina :) Bardzo za nie dziękuje.