Dla Paulinki cz2.
Wczoraj sukienka zademonstrowana, a wieczorem jeszcze się doszyły
guziki do płaszczyka i dla Pauli jeszcze trafi okrycie wierzchnie, wszak
robi się ciepło ale poranki jeszcze chłodne a jak by dziecko chciało
zagadać do Pana który namiętnie śpi na ławce obok placu zabaw na który
chadzam to by zmarzło i wtedy sytuacja może nie być przyjemna. Płaszczyk
jest czerwony, ma guziki ( tu pracuję nad długością postu :) ), 5
guzików, jeden, dwa, trzy , cztery, pięć , ma 16 kwiatków na
przedzie....... :) Taśma z kwiatkami niby fajna i wogóle ale te
środeczki namiętnie odpadają więc brutalnie je przeszyłam i nie do końca
jest pięknie ale w piaskownicy raczej dzieci nie będą wytykać placami
Pauli że ma na maszynie przyszyte kwiatki. Karolino!! w związku z
dobrem i bezpieczeństwem twej Pierworodnej przyjmuje reklamację w tej
kwestii.
Generalnie jest czerwony a ja kocham czerwony namiętnie i bezgranicznie..choć kiedyś nie lubiłam ...ale cebuli też nie lubiłam , a tu taka niespodzianka - jadam jak jabłka. I koperku też nie lubiłam...ale po kilku pobytach w szpitalu w związku z okołociążowymi zdarzeniami nie miałam wyjścia i musiałam go zacząć tolerować...z kminkiem nie dałam rady ... a wpadlibyście na to że można zupę kminkową zrobić..podejrzewam, że był to ugotowany kminek tylko..ale kuchnie szpitalne to nie kuchnie w 5* hotelu więc nie narzekam....wogóle jestem pełna podziwu, że cokolwiek można zjeść w szpitalu przy takim finansowaniu.
Wracając do płaszczyka...Wojtek nie chciał pozować...nie zbiłam go za to bo jestem pełna tolerancji :) więc wersja napodłogowej i liczę znów na współpracę Pauli :)
Generalnie jest czerwony a ja kocham czerwony namiętnie i bezgranicznie..choć kiedyś nie lubiłam ...ale cebuli też nie lubiłam , a tu taka niespodzianka - jadam jak jabłka. I koperku też nie lubiłam...ale po kilku pobytach w szpitalu w związku z okołociążowymi zdarzeniami nie miałam wyjścia i musiałam go zacząć tolerować...z kminkiem nie dałam rady ... a wpadlibyście na to że można zupę kminkową zrobić..podejrzewam, że był to ugotowany kminek tylko..ale kuchnie szpitalne to nie kuchnie w 5* hotelu więc nie narzekam....wogóle jestem pełna podziwu, że cokolwiek można zjeść w szpitalu przy takim finansowaniu.
Wracając do płaszczyka...Wojtek nie chciał pozować...nie zbiłam go za to bo jestem pełna tolerancji :) więc wersja napodłogowej i liczę znów na współpracę Pauli :)
Piękny czerwony kolor płaszczyka.
OdpowiedzUsuńŁo matko i podszewka jest! O_O Fantastyczny!
OdpowiedzUsuńNo co Ty, bez podszewki!! :P mała dama musi mieć :)
UsuńNo masz, znów o jedzeniu! :))) Ja Cię normalnie - nie wiem jeszcze "CO", wiem, że oba poprzednie przepisy mi chodzą po głowie i zobaczysz, zobaczysz - wyściskam ;)
OdpowiedzUsuńA... Kminek, ja też niby "nie", ale kiedyś zostałam poczęstowana (przez mistrza kulinarnych eksperymentów, który potrafił smażonego kurczaka razem z morelami utopić w galaretce owocowej na półmisku i podawać na ZIMNO!!! Pyszności), tak więc Ów mistrz dał mi gratin soczyście kminkiem posypane, i nie skończyło się na JEDNEJ porcji, bo ze mnie łasuch jest ;)))
A płaszczyk, no co ja mam powiedzieć, że pieję? Że czytaj jak niżej - nic się nie zmieniło - chcę taki :))) hihihi
Mi kminku nikt by nie przemycił :) raz pani w piekarni próbowała i zamiast bułki cebulowej dała mi kminkową a ja niczego nieświadoma ugryzłam....niestety działo się to na przystanku tramwajowym ..no i wyszłam na jakąś menelkę bo niestety nie przyjęłam tej bułeczki zbyt dobrze.
UsuńW Wielkopolsce jest ser smażony z kminkiem. Pyyyysznyyyy!!!!
UsuńKminek to może być smażony w piekle jak dla mnie :)
UsuńW Wielkopolsce to się w ogóle po wielkopolsku jada ;)))
UsuńSuto!!! Fanta - no i znów się polewam, rozlałaś mnie bąbelkami śmiechu!!!
Też wyczuję kminek wszędzie, ALE o dziwo jako dziecko go lubiłam... w tej chwili nie toleruję :[
UsuńAleż on piękny no po prostu cudownyyyyyy
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo:)
UsuńCudny Czerwony Kapturek będzie :)))
OdpowiedzUsuń:) Wilk niech drży :)
UsuńKminkowa zupa? o masakra, to ja myślałam, ze dyniowa jest tą, której jedynie nie ruszę (no i śledziowa ale to a propo śledzi) a tu się okazuje, że jest cudo z kminku...fuj. Płaszczyk uroczy, śliczny, przepiękny jest. Czerwony Kapturek też mi się skojarzył ale lepiej nie bo dalej w bajce jest wilk- no chyba że taki przyjazny, domowy:]
OdpowiedzUsuńoo a ja dyniową uwielbiam :) a w tej wersji czerwonego toby wilk został zjedzony :)
UsuńA ja to obiecuję (straszę), że się na nauki szycia takich cudeniek przyplątam do Ciebie, bo jestem pełna podziwu :D
OdpowiedzUsuńKminku nie cierpię, ble, na samą myśl mną telepie... aczkolwiek w wersji zmielonej na drobno jestem wstanie wchłonąć ;)
Mamy w sumie blisko więc zapraszam :)
UsuńZmieloną wersję kminku przygarniam do organizmu.
UsuńWow rewelacja:)prześliczne te ubranka dla dzieciaków:)aż żałuję,że nie mam komu takich "cudów"szyć...
OdpowiedzUsuńPiękny płaszczyk, dopracowany i po prostu doskonały. Uwielbiam zupę kminkową:).
OdpowiedzUsuńO ja Cię!! a ja robisz taką zupę??
UsuńJuż nie moge sie doczekać kiedy wystroje moją księżniczke w te cudeńka!!!
OdpowiedzUsuńCały kminek dla mnie też jest blee ale zmielony przetrawie.
O matko i córko.. To jest w pełni profesjonalny płaszczyk, z podszewką i z wszystkimi szykanami! Zachwyt mnie zatchnął i tak zostałam..:) Wygląda przepięknie, kwiatuszki są wdzięczne bardzo. Co ta Paulinka musiała jeszcze stłuc w domu (poza Wojtusiem;), że tak elegancko będzie ubrana, by wrażenie robić?:))
OdpowiedzUsuńCo do szpitalnego jedzenia, to mnie już nic nie zdziwi. Wieki całe temu, gdy z Młodą sobie leżałyśmy na oddziale, pierwsze dni ze sobą spędzając - przyniesiono nam zupę OGÓRKOWĄ - nam - matkom karmiącym noworodki! A gdy zapytałam, czy coś im się nie pomyliło - panie zdziwione poinformowały mnie, że przecież to jest menu dla osób z problemami gastrycznymi, czyli lekka, dobrze tolerowana dieta. I czemu ja się czepiam..?;) No to już się nie czepiałam..
A kminek - tak, tak i jeszcze raz tak:) Jednym z moich ukochanych dań letnich, jest kalafior po indyjsku, z kminkiem między innymi w dużych ilościach:)
Ale nie wrzucę żadnego zdjęcia na bloga, nawet jeśli akurat aparat będzie pod ręką w trakcie gotowania - bo potrawa ma smak, za to wyglądu nie ma niestety w ogóle..;)
Idę coś zjeść, po nocy! Do czego to dochodzi..:)
fantasyczny, 100% profesjonalizmu, świetny krój
OdpowiedzUsuńno, ach i och
Podszewka, kwiatki, czerwień - ja poproszę taki w dużym formacie :))) Śliczny jest i na dodatek dopieszczony w każdym detalu.
OdpowiedzUsuń